Gęstniejący stan krochmalu
2016.01.16 Projekty Społeczeństwo
Kiedy przed kilku laty opublikowałem tekst „Smak krochmalu” mówiący o niewydolności lokalnej prasy spotkałem się ze świętym oburzeniem niemal wszystkich zainteresowanych. Jeden z redaktorów z tego powodu popełnił nawet dość agresywny, wobec mnie, tekst. Oczywiście nikt z zainteresowanych nie przyznał się do braku obiektywizmu prezentowanych na łamach czasopism, informacji. Dziś jestem świadkiem jeszcze bardziej skrupulatnego realizowania kreowania wirtualnej informacji ku pożytkowi właścicieli czy dysponentów.
|
Logicznym dla mnie jest fakt, że każdy wydawca (czytaj właściciel) ma prawo do formułowania informacji wg własnego systemu wartości. Nie zwalnia to jednak z obowiązku dociekania prawdy. W miejsce dotychczas prezentowanej rzeczywistości pojawiło się zjawisko przemilczania faktów. Nie byłoby też w tym obyczaju nic nagannego, gdyby dotyczyło jedynie prywatnych wydawnictw. Groźnym natomiast staje się zjawisko prezentowania w sposób wybiórczy jedynie słusznych z punktu widzenia interesów sprawujących władzę propozycji ze sfery kultury. Zjawisko to towarzyszyło od początków mojej działalności. W minionych czasach manipulacja informacją było działaniem politycznym wpisanym w zadania propagandowe służące umacnianiu obowiązującego „systemu sprawiedliwości społecznej”. Zaszłości zapisane w świadomości wielu ludzi w sposób niemal automatyczny wpływają na postawy współczesnych redaktorów. Tak skonstruowany model postępowania w przeszłości nazywano cenzurą. Obecnie, kiedy w całym kraju trwa permanentna dyskusja na temat uzależnienia mediów od interesów właścicieli i wydawców, należy zwrócić uwagę na wszechobecnie funkcjonujący model lokalnej cenzury. Mieszkańcy, co pewien czas wzywani do spełnienia swego obywatelskiego obowiązku mogą z pokorą przyjmować przedstawiane, koncesjonowane prawdy dla dobra całej populacji. Czytając przedstawiany nam zestaw informacji doznaję raz po raz "deja vu" i coraz ostrożniej spozieram na otaczającą mnie rzeczywistość. Przekraczanie barier jest wpisanie w życiorys człowieka kreatywnego. Szkoda tylko, że lokalne media, głównie coraz liczniejsza prasa, zajmuje się przekazywaniem bardziej lub mniej wiarygodnych informacji, weryfikowanych jedynie na stronach internetowych tychże „organów prasowych” przez internautów na poszczególnych (często cenzurowanych) forach, unikając krytycznych, redakcyjnych publikacji wobec funkcjonujących form życia społecznego na prowincji. Tylko, że są bariery, których przekroczenie wiąże się z lądowaniem w zupełnie innej rzeczywistości. Na takie rozwiązanie nie dam się nabrać. Nawet z udziałem najbardziej zręcznych rzeczników prasowych zajmujących pozycję szamanów rzeczywistości czy usłużnych dziennikarzy prasy lokalnej, która na co dzień przypomina mi konsystencję krochmalu, by w przypadku edycji kolorowych wydawnictw, przypominać kisiel. |
|
|